Femistory Centrum Menopauzy narodziło się z kobiecego wsparcia, ale i z… niezgody – na to, że tak trudno znaleźć kobiecie zmagającej się z dolegliwościami występującymi w menopauzie realną pomoc.
– A nie jest tak, że tych rozwiązań nie ma. Tylko trzeba dużo czasu i samozaparcia, żeby wreszcie trafić do właściwego specjalisty i wdrożyć odpowiednie terapie – opowiadają Monika Magdziak-Tokłowicz i Katarzyna Kroczak, założycielki centrum. – Dlatego stworzyłyśmy miejsce, w którym pacjentki znajdą holistyczne wsparcie.
Rozmowę o menopauzie zaczniemy od nowotworu…
Katarzyna Kroczak: – Dla wielu osób to pewnie nie będzie oczywiste połączenie tematów. Tymczasem u kobiet takich jak ja czy Monika, u których zdiagnozowano tzw. hormonozależny nowotwór piersi, leczenie prowadzi do menopauzy. To skutek przyjmowania leków blokujących produkcję estrogenów. Nie ma żadnego znaczenia, w jakim wieku jest pacjentka. Można mieć dwadzieścia lat i przechodzić menopauzę.
Monika Magdziak-Tokłowicz: – I to w tempie ekspresowym. W normalnej sytuacji kobiety wchodzą w menopauzę etapami, stopniowo doświadczając kolejnych objawów. A w przypadku menopauzy wywołanej leczeniem onkologicznym, to dzieje się niemal z dnia na dzień.
Jak szybko u was?
Katarzyna: – W ciągu miesiąca z aktywnej fizycznie osoby, która wykorzystywała każdą okazję, żeby się poruszać, zaczęłam postrzegać siebie jak osobę ze specjalnymi potrzebami. Stawy bolały mnie tak bardzo, że potrafiło mnie to wybudzać ze snu. Całodniowe wyjścia w góry – które uwielbiam! – stały się absolutnie niewykonalne. Czułam się, jakby odebrano mi moje życie. Problemem były tak podstawowe czynności jak poranne schodzenie po schodach.
To był pierwszy moment, kiedy poczułam, że moja choroba – mam na tu na myśli nowotwór –zupełnie mnie przytłoczyła, mimo że miałam za sobą mastektomię, naświetlenia i inne trudne doświadczenia wynikające z terapii. Pamiętam reakcję mojego onkologa, gdy opowiedziałam o swoich objawach menopauzy. Uśmiechnął się i powiedział: „To wspaniale! Powinna się pani cieszyć, bo to znaczy, że terapia działa”. Tylko co z tego, skoro przestało mi się chcieć żyć…
Monika z kolei przestała sypiać.
Monika: – I to zupełnie. Musiałam funkcjonować, śpiąc np. tylko godzinę czy dwie w nocy albo zasypiając na kilka minut co kilka godzin. A przy tym wszystkim próbować normalnie pracować, wypełniać swoje zadania, organizować domowe życie itd. Zdarzało się, że w końcu padałam w ciągu dnia i udało mi się złapać dwie godziny snu, ale potem znów nie zmrużyłam oka przez całą noc. I tak tygodniami. To jest taki poziom zmęczenia, którego nie sposób opisać… Mijały tygodnie, robiłam się coraz bardziej nerwowa, mnożyły się zadania do wykonania, które normalnie szybko byłyby za mną, i nic się nie zmieniało. Próbowałam wszystkiego. Sport, spacery przed snem, polecane w sieci „złote mleko” – zupełnie nie pomagały. Obłożyłam się książkami i artykułami naukowymi, wertowałam fora internetowe, wdrażałam sugestie znajomych, które także przeszły nowotwór piersi, i nic. Bez zmian. Pomogły dopiero leki, konkretnie antydepresanty od psychiatry i to w dużej dawce na pół godziny przed snem – a na ten trop trafiłam dopiero po tym, jak o swoich doświadczeniach opowiedziała mi jedna z koleżanek.
Poza brakiem snu, miałam też bardzo częste uderzenia gorąca, które sprawiały, że w kilka sekund byłam mokra tak, jakbym wyszła z kąpieli.
Lekarze uprzedzali was, czego możecie się spodziewać, zaczynając taką terapię?
Katarzyna: – Być może padło słowo „menopauza”, gdy o wdrożeniu terapii rozmawiałam z lekarzem prowadzącym. Pamiętam jednak główny przekaz, który był taki, że po prostu nie będę już miała miesiączki. I w zasadzie tyle. W żaden sposób nie byłam więc przygotowana na to, co mnie czekało.
Monika: – Mnie lekarz polecił, żebym przygotowała rodzinę.
Rodzinę?
Monika: – Na to, że będę dla niej straszna, bo będę łatwo się denerwować, wybuchać z byle powodu. Po prostu nie będę sobą. I to też w zasadzie było wszystko.
Jak sobie z tym prawdziwym „wszystkim” poradziłyście? Z ogromnym bólem, trudnościami w codziennym funkcjonowaniu?
Katarzyna: – Czasem trafiałyśmy wreszcie do właściwego specjalisty – np. dzięki poradzie koleżanki. Tak było z Moniką i jej bezsennością, a w moim przypadku z terapią u urofizjoterapeutki. Już nie pamiętam, ile razy słyszałam od Moni: spróbuj, co ci szkodzi? Sama nie wpadłabym na to, że w ogóle istnieje taki zawód. I kto wie, jak długo jeszcze musiałabym sobie radzić z problemami w obrębie miednicy. Zwłaszcza że onkolodzy i ginekolodzy nie zgadzają się ze sobą w proponowanej terapii i właściwie nie mieli pomysłu, jak mi skutecznie pomóc.
Monika: – Opowiedz koniecznie o poradzie ginekologa!
Katarzyna: – Tak, to dobra ilustracja, z czym czasem muszą mierzyć się kobiety w menopauzie. Odwiedzałam specjalistów, chciałam zweryfikować opinie dotyczące terapii hormonalnej. W końcu trafiłam do pewnego lekarza, który wysłuchawszy o moich dolegliwościach, jeszcze przed badaniem, zasugerował mi zmianę partnera seksualnego. To był ginekolog, który widział mnie pierwszy raz w życiu. I zresztą ostatni.
Problemem często nie było nawet to, że lekarze, do jakich przychodziłyśmy, nie mieli dużej wiedzy na temat możliwości leczenia menopauzy albo doświadczenia w tym, co naprawdę pomaga przy konkretnych dolegliwościach. Niestety zdarzało się też po prostu, że traktowali nasze problemy z lekceważeniem: „bo to przecież menopauza i tak już musi być”.
Monika: – A nasze doświadczenia pokazują, że wcale nie musi. Tylko trzeba znaleźć właściwą pomoc.
Dlatego postanowiłyście same takie miejsce stworzyć?
Monika: – Spotykałyśmy się z Kasią w przerwach w pracy i rozmawiałyśmy o tym, jak się czujemy, z czym sobie lepiej lub gorzej radzimy, polecałyśmy różnych lekarzy, a przede wszystkim wspierałyśmy. I w naszych rozmowach częstym wątkiem było to, że to aż niewiarygodne, jak trudno jest nam dotrzeć do rozwiązania swoich problemów, jak dużo wysiłku nas to kosztuje i jak długo trwa, zanim znajdziemy kogoś i coś, co pomoże nam w normalnym funkcjonowaniu.
Katarzyna: – Dzieliłyśmy się radami swoimi i od koleżanek, w trakcie lub po menopauzie, niczym w jakimś podziemnym kręgu z wiedzą dla wtajemniczonych. I nie mogłyśmy zrozumieć, jak to jest do diaska możliwe, że menopauza dotyczy lub będzie dotyczyć połowy społeczeństwa, a tak trudno jest znaleźć pomoc.
Monika: – Zwłaszcza, że nie rozmawiamy o jakichś wydumanych problemach, ale o dolegliwościach, które potrafią na całe tygodnie czy miesiące wykluczać kobiety z normalnego życia. Nie mówię tylko o osobach takich jak my, które w menopauzę weszły w wersji „fast track”, ale o wszystkich kobietach, które – niezależnie od wieku – przechodzą ten okres na tyle ciężko, że potrzebują wsparcia. Przecież mówimy o osobach, które są nadal aktywne zawodowo, bo menopauza to zwykle okolice 50. roku życia. Muszą więc – tak jak przed menopauzą – pracować i wypełniać swoje obowiązki. A są w sytuacji, w której nie dość, że fizycznie i psychicznie jest im niesamowicie trudno, to jeszcze odbijają się od jednego lekarza do drugiego. Tak nie powinno być.
Stworzyłyście więc Femistory Centrum Menopauzy, w którym pacjentki przechodzą badania i konsultują się m.in. z ginekologiem, endokrynologiem, urofizjoterapeutą, kardiologiem, obesitologiem, psychologiem i psychiatrą. Czym to miejsce różni się od po prostu przychodni czy centrum medycznego z różnymi specjalistami?
Monika: – Przede wszystkim pacjentka, która do nas przychodzi, od razu jest otaczana opieką i wsparciem koordynatorki, która pomaga jej na każdym etapie. Opracowałyśmy też kompleksowy plan leczenia. Zależało nam np. na tym, żeby wyeliminować takie sytuacje, jak pierwsza wizyta u lekarza, która służy jedynie wystawieniu skierowań. Dlatego u nas pacjentka – z pomocą koordynatorki – wypełnia szczegółową ankietę i zaczyna od pakietu badań – tak dopracowanego, żeby wyniki, razem z informacjami z ankiety, od razu dały dużą porcję wiedzy lekarzom różnych obszarów medycyny. Jednocześnie nie ma tam żadnych badań, które są czystym wymysłem i naciąganiem pacjentek na niepotrzebne koszty. Całą listę z wyjaśnieniem, po co sprawdzamy konkretny parametr, opisujemy zresztą na naszej stronie internetowej i w ulotkach.
Katarzyna: – Podobnie jest z planem leczenia – kobiety, które do nas przychodzą, od razu widzą, jak będzie wyglądała cała droga, z kim się spotkają i dlaczego. W pierwszym etapie – konsultacji podstawowych – mają wizytę u lekarki rodzinnej, która specjalizuje się też w obesitologii, czyli leczeniu otyłości, a także ginekolożką i urofizjoterapeutką. W drugim etapie – w zależności od tego, co pokażą wyniki badań i z jakimi dolegliwościami mierzy się konkretna pacjentka, będą już wizyty u endokrynologa, radiologa, kardiologa, reumatologa, ortopedy, neurologa, psychologa lub psychiatry. Co ważne: kładziemy nacisk na to, że w naszym centrum lekarze konsultują się ze sobą – tak, żeby jak najlepiej i z jak najpełniejszą wiedzą pomagać. Stawiamy na interdyscyplinarność i holistyczne podejście do pacjentki. A przede wszystkim na zrozumienie, jak trudny jest to dla niej czas i że naszym wspólnym celem jest znalezienie rozwiązania problemu, z którym się mierzy.
Kompleksowe leczenie pacjentek to nie wszystko, co planujecie.
Monika: – Chcemy stać się ośrodkiem medycznym, który uświadamia na temat menopauzy, daje pacjentkom i środowisku lekarzy szanse na rozmowę o problemach związanych z tym okresem i jednocześnie przełamuje tabu wokół menopauzy.
Dlatego będziemy regularnie zapraszać na otwarte spotkania z lekarzami różnych specjalizacji – w formie wykładów lub rozmów o menopauzie jako temacie przewodnim. Pierwsze organizujemy już w październiku we współpracy z Dolnośląskim Centrum Onkologii Pulmonologii i Hematologii we Wrocławiu.
Planujemy też regularne spotkania kobiet w menopauzie w formie grupy wsparcia – bo same doświadczyłyśmy, jak bardzo pomaga taka możliwość przegadania swoich problemów, lęków, trudności. I dobrze wiemy, ile cennej wiedzy można w takich rozmowach zyskać.
Np. o tym, że warto odwiedzić urofizjoterapeutkę?
Monika: – Tę wiedzę pacjentki mają już u nas na starcie. Ale w grupie wsparcia mogą się np. dowiedzieć, jak w menopauzie pomagają wielbłądy i owce.
Słucham?
Monika: – Tak konkretnie to ich sierść. Czy też jak się fachowo mówi: wełna wielbłąda i owcy. Kiedy borykałam się z silnymi uderzeniami gorąca, pot oblewał mnie tak bardzo, że w nocy od razu musiałam przebierać siebie i całą pościel w łóżku. Nawet po kilka razy. W połączeniu z moją bezsennością to był po prostu koszmar. Zaczęłam więc szukać takiej pościeli, która by „oddychała” i lepiej wchłaniała wilgoć. Bawełna i poliestry zupełnie się nie sprawdzały. A pomogły wełna z merynosa i wielbłądzia – kołdry i prześcieradła z takich materiałów okazały się strzałem w dziesiątkę.
Wspominałaś o łamaniu tabu menopauzy…
Monika: – Jest potrzebne. Podobnie jak walka ze stereotypami. Np. że to tylko uderzenia gorąca i „gderliwość”.
Katarzyna: – Mamy dużo do zrobienia w temacie uświadamiania o menopauzie, bo społeczna wiedza na jej temat jest niewielka, a my kobiety wstydzimy się mówić o objawach i dolegliwościach, z którymi się mierzymy. Na szczęście są już pierwsze jaskółki zmian – np. we Wrocławiu na Uniwersytecie Medycznym położne już kształcą się na temat menopauzy. A my ze swojej strony będziemy też robić dużo, żeby o menopauzie mówić i żeby kobiety nie myślały już, że trzeba zaciskać zęby i ten okres przetrwać – w bólu i dyskomforcie. Bo naprawdę nie trzeba. Trzeba za to szukać rozwiązać i zadbać o siebie. Niech menopauza będzie dla nas czasem, gdy postawimy na siebie i swoje potrzeby.
Skuteczne leczenie menopauzy to klucz do odzyskania komfortu i zdrowia. Femistory Centrum Menopauzy we Wrocławiu oferuje wsparcie kilkunastu specjalistów, indywidualny plan leczenia i opiekę koordynatorki. Objawy menopauzy utrudniają Ci życie? Skontaktuj się z nami. Specjalizujemy się w terapiach, których celem jest łagodzenie i eliminowanie dolegliwości, jakie wywołuje menopauza. Jesteśmy dla Ciebie.